TYMOTEUSZ PABIAN "UKRYTY W CIENIU"
Tymoteusz
Pabian
Ukryty w cieniu
Właśnie wracałem od neurologa, dał
mi jakieś tabletki, dlatego byłem
spokojniejszy. Wreszcie miałem trochę czasu by samotnie poszukać J.J– czarnego gangstera sprzedającego narkotyki. Mam zamiar odwiedzić
jego fabrykę kawy w której ukrywał trawkę. Jechałem przez centrum Las Vegas. Zjechałem
z głównej drogi i czekało mnie 15 minut jazdy po wąskich uliczkach, na
szczęście puścili w radiu najnowszy numer Rihanny, przynajmniej się nie
nudziłem. Bo odwiedziny w tej fabryce to w sumie formalność, policja już tam
była, a ja zastanawiałem się tylko czego szukać dalej. Może zajrzę do Arizony,
bo to co tam zobaczę to raczej tylko ogromny burdel. Musiałem zaparkować jakieś
100 metrów od fabryki tylko dla formalności. Zostawiłem w mercedesie namiar,
żeby po kradzieży mógł go odzyskać. Fabryka wyglądała jak wielka kostka z
blachy, a nad bramą widniał napis ''CAFFE de ITALIA'', nie było to jakieś
powalające. Brama duża… za duża z małymi zielonymi drzwiami. Chciałem wejść po
cichu, ale drzwi zaskrzypiały tak, że umarłego by obudziły. To pewnie dlatego, by
nikt niepostrzeżenie nie wszedł do środka. Zamknąłem je za sobą szczelnie i
rozglądnąłem się fachowym okiem po fabryce . Średnie standardy, brudno jak w
chlewie. Szkoda, że to wszystko musiałem przeszukać. Wyobraziłem sobie, jak to
mogło by wyglądać. Z pewnością mieli ludzi, którzy ostrzegli ich o przyjeździe
policji. Szybko się wynieśli z fabryki, w pospiechu wzięli wszystko, co
zawierało narkotyki. Policja znalazła tylko jednego martwego delikwenta, który
popełnił samobójstwo. Musiało mu zależeć na rodzinie, ponieważ mogli by mu ją
zamordować. Szkoda tylko, że pozostałych nie udało się złapać. Moim zdaniem w
takim karawanie samochodów ciężko byłoby uciec. Dlatego inteligentniej byłoby
gdyby posłali jednego, który by odwrócił uwagę policji, a sami mogliby schować
narkotyki, tylko gdzie? Ale policja na pewno by to znalazła. Patrząc na to
opustoszałe miejsce można zobaczyć, jak wyglądała produkcja kawy. Maszyny
najpierw rozdrabniały ziarenka kawy, później je przesiewały a na końcu
wsypywały je do papierowych opakowań. Mechanizm paczkujący kawę był trochę za długi, ponieważ do środka dawano
różne rodzaje narkotyków: np. w kawie słabej
dawano KOKS, a w średniej trawkę,
za to w mocnej L.S.D. Oczywiście latały nie do sklepów, które płaciły za kawę 5
razy więcej. O dziwo działało to jakieś 3 lata i nikt się nie zorientował.
Usiadłem na krześle i o dziwo nie złamało się. Stare drewno zrobione z dębowych
desek mega niewygodne.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńCiekawie opisany temat. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń